loizok
komentarze
Wpis który komentujesz:

Life in a beautiful light…?
Czyżby? Są takie dni, chwile, gdy rzeczywiście tak się czuję. Nieważne gdzie pójdę, to słońce świeci mi nad głową, a uśmiech nie schodzi z ust. Wszystko jest idealnie, aż nagle słychać potężny grzmot, z głośnym zgrzytem coś mi się otwiera w środku i w jednej chwili świat zalewa się szarością tak smutną i ponurą, że nawet brakuje sił na krzyk.
A przydałoby się wstać, wciągnąć głęboko powietrze, wypełnić nim całe płuca i przeponę, a potem wrzasnąć pełną mocą, aż do zdarcia gardła i wyplucia wnętrzności. Ale sił brak. I tylko niecierpliwe wyczekiwanie nocy, noc zawsze przynosi oczyszczenie, prawda? Tak mówiłaś, więc wierzę w to i patrzę na zegar, na przesuwające się wskazówki i odliczam sekundy, minuty i godziny, aż wreszcie nadejdzie noc, ciemność pokona światło.
A ja osunę się w bezsens tego bólu, zamknę piekące oczy i wreszcie usnę, po to by rano, wraz z nastaniem dnia, narodzić się na nowo, ponownie uświadomić sobie ile dobrego wciąż dostaję od Boga, od życia i od innych. I wstanę po raz kolejny z uśmiechem na twarzy.
Ale czas będzie mijać, a kąciki ust z każdą chwilą będą zmieniać swoje położenie, opadając coraz niżej i niżej. Wśród ludzi poker face, „Adam Poważny”. Lecz gdy nikt nie widzi, twarz wykrzywia się w grymasie, przygnieciona natłokiem złych uczuć i myśli.
Taka sinusoida. Zależna od pory dnia? No chyba nie bardzo, przecież bywa, że całe dnie fruwam kilka cali ponad ziemią. To skąd te wahania? Pytanie pozostanie bez odpowiedzi. Przecież jeśli ja sam nie wiem, to kto mi takiej udzieli? Znów jestem sam.
I tylko wołam rozpaczliwie, ale tak cicho, nawet nie szeptem. Całkiem bezgłośnie. W końcu brak mi sił.
POMOCY!... Ktokolwiek?

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)